sobota, 31 stycznia 2015

X Bieg Wedla, czyli zimowy powrót

Ostatnio trochę chorowałam. Na przemian z dzieckiem. Nie było biegania, treningów, a wiosna za pasem. Mój półmaraton idzie w odstawkę i poczeka na przyszły rok. Póki co bez formy kompletnie, ale dzielnie wzięłam udział w zimowym biegu w Parku Skaryszewskim. X Bieg Wedla w 110 rocznicę parku. W nocy spadł śnieg, zatem park w pięknej bieli, na mecie gorąca czekolada i medal, czyli biec i się nie poddawać. 5400 m  za mną. Mężu jeszcze dodatkowe 9 km.
Frooly i dzięki za towarzystwo!



Na mecie medal, gorąca wedlowska czekolada, gorąca grochówka i herbata 
oraz gift: czekolada, batoniki i cukierasy ;) 




poniedziałek, 26 stycznia 2015

Bardzo pracowity świetlik, czyli pszczoły cz. 2

Na fali ekscytacji pszczołą postanowiłam, póki mam jeszcze trochę czasu, zrobić kolejną część.
Kolejna kontrastowa książeczka dla maluszka mojego autorstwa. Tym razem w roli głównej trochę zapomniany polski owad - świetlik. Całość w przeciwieństwie do pszczoły nie na białych stronach, tylko na czarnych.



Bardzo zalatana pszczoła. Kontrastowa książeczka dla maluszka.

Postanowiłam wydrukować moją książeczkę. Ku pamięci.
Dla Gu, przyjaciół, najbliższych. Nie jest to niestety boardbook, który to powinien być docelowo przy takiej książeczce, tylko oprawa zeszytowa - niestety koszty by mnie zniszczyły ;) 
Trzeba bardziej niż zwykle uważniej kontrolować małe rączki przy pokazywaniu / oglądaniu ;)

Ale może jakieś wydawnictwo pokusi się o tekturowe, pożądne wydanie. Oby!
Byłoby cudownie - marzenie!

Kto nie zerknął na google books, to oto i kilka fotek "dzieła". :)









wtorek, 13 stycznia 2015

Moja pierwsza książka.

Moja pierwsza książka to brzmi dumnie. I jestem niezmiernie dumna, bo to pierwsza moja książka :) Książka to dużo powiedziane, ale książeczka dla maluszka jak najbardziej. Dla mojego Maluszka, to dlatego chyba sprawiło mi to taką radość i sprawia taką satysfakcję. Jeśli tylko spodoba się innym, to już w ogóle szczyt marzeń. Z dumy pęknę.

Książeczka siedziała mi w głowie bardzo dlugo, ale brakowało mi chyba impulsu. Szewc bez butów chodzi, bo nie może się zdecydować na tę jedną wyjątkową parę. To samo było ze mną. W głowie mnóstwo pomysłów, ale nie mogłam się zdecydować nad ostateczną formą. Chciałam za dużo na raz.
I w tym przypadku nie było łatwo, nawet jak już zdecydowałam się na taki a nie inny pomysł. Do tej pory i tak najbardziej podobają mi się oryginały tej książeczki, które powstały w notatniku w tramwaju. No ale jakoś to trzeba dziecku pokazać. Na tym nie było końca decyzji. Ewoluowała kreska, kolorystyka, aż stwierdziłam, że macierzyński się skończy, jak i moja 'wolność' a dziecko zostanie bez książeczki.

Zatem powstała!





Szukam wydawcy, który skusiłby się na jej wydanie w formie boardbooka, czyli małej, kwadratowej książeczki o grubych kartonowych stronach. Poki co wydałam książeczkę w wersji cyfrowej w google books i planuję na iPada. Może jak czas pozwoli to zrobię prostą aplikację.... Papier póki co czeka, poza próbnymi wydrukami w wersji zeszyciku. Trzymajcie kciuki za sukcesy, aby podobała się Najmłodszym. Aby była kolejną książeczką po harmonijce Sierra Madre w biblioteczce malucha :) ech...marzenie...

Ale o książeczce samej w sobie...
„Bardzo zalatana pszczoła“ to kontrastowa książeczka skierowana do najmłodszych odbiorców w wieku 0-18 miesięcy. Bardziej 6m+.
W książeczce najważniejsza jest grafika: prosta kreska, kontrastowe kolory - to najważniejsze elementy, które mogą być zauważone przez jeszcze rozwijający się wzrok dziecka. 
Przedstawia historyjkę małej, pracowitej pszczółki, która cały dzień spędza na uzupełnianiu miodu. Od rana lata po łące, aby wieczorem zmęczona usnąć. Całość opatrzona jest prostym, rymowanym wierszykiem.
Książeczkę przekazuję mądrym rodzicom, aby wpajali dzieciom, jak ważne są dla nas pszczoły. Aby tej, którą skusiły słodkie lody nigdy nie skrzywdzić. Aby pracowitość tego pożytecznego owada była wzorem do naśladowania. Kontrastowe obrazki niech kształtują małe oczka, a prosta historyjka przeczytana, póki co przez rodzica, wyobraźnię i wrażliwość na przyrodę. 

czwartek, 8 stycznia 2015

Bajka bez misia, to nie bajka.

Bajka bez misia, to nie bajka. Niedźwiedź co robi wielkie 'aaaaaaagh' musi być. Przynajmniej dla mojej Gu. O kotku nie wspomnę, ale to już...inna bajka ;) Zatem Misio Grubcio we własnej osobie. No i krecik się jeszcze przypałętał.


Szara myszka.

Dalszy ciąg zabaw pastelami. Mysza w innych ujęciach.



środa, 7 stycznia 2015

Opowiem ci mamo co robią myszy...

Opowiem ci mamo co robią myszy... Gdy nie patrzysz myszy myszkują ci w pudełku. W pudełku gdzie mieszkają twoje nowe kredki. Kredki, którymi nie mogę się bawić... Nawet nie dałaś mi zobaczyć jak smakują....
Moje dziecko jeszcze za małe na taką opowieść ale rankiem bystre oczka od razu wypatrzyły myszy zostawione na stoliku po nocnym rysowaniu mamy. Nawet od razu córa poznała i wolała PI!PI! Mama nieomal pękła z dumy ;)
Pastele oczywiście też zostały zauważone, no ale matka szybsza i ocaliła przed wyciumkaniem i pokruszeniem. Na edukację plastyczną przeznaczyłyśmy inne kredeczki ;)

Bardzo mnie ucieszyło, że córeczka poznaje mysz, bo w końcu to dla Niej :)  Korzystając z ostatnich chwil zanim wrócę do pracy, postanowiłam zilustrować bajeczkę, którą napisała moja Mama.
Główna bohaterka, to jak można się domyślać, właśnie mysz. Mała, szara myszka i jej przyjaciele.
Mam nadzieję, że za jakiś czas pochwałę się całością :)

Ps to już druga książeczka, która powstaje dla mojej córki. A co?! Szewc bez butów ma chodzic? Co to, to nie! Pierwsza, którą się jeszcze nie miałam okazji pochwalić była dla starszych niemowlaczków i chyba czas żebym przedstawiła ją na blogu.






piątek, 19 grudnia 2014

Kartka na święta.

Jak co roku wysyłam tradycyjną kartkę papierową. Koperta, poczta polska, lizanie znaczków.
Ma to swój klimat i lubię wysyłać i dostawać. Najbardziej z tego wszystkiego chyba lubię mieć satysfakcję i poczucie, że wysyłam coś od siebie dlatego kartki świąteczne staram się robić własnoręcznie. Od kilku lat udawało mi się robić w wersji ceramicznej tzn. z jakimś glinianym akcentem: a to gwiazdka, a to ciastek. Niestety w tym roku się nie postarałam i poczta nie będzie miała co tłuc... Tym razem kartka autorska, ale w wersji bez wyklejanek, gadżetów i innych. Bobo za małe na współpracę (bałam się  zlizywania farby, bo ząbki idą i nie ma jak na smaka sprawdzić co to) i nie chciałam dziecka męczyć, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku małe rączki pomogą w robieniu kartki, bo matka ma mnóstwo pomysłów. A tymczasem życzę wszystkiego co najlepsze na te święta i  cały długi czas po nich.





I do wyboru, do koloru ;)




wtorek, 11 listopada 2014

XXVI Bieg Niepodległości. Warszawa, 11. 11. 2014 r.

- "To na ile ten maraton?"
- Tym razem na 10 km. ;)

Pobiegliśmy rodzinnie. Super atmosfera i przyjemny bieg. Będę go bardzo miło wspominać. Cieszę się, że się zdecydowałam, bo przez ostatni czas leczyłam kręgosłup, a od 3 tygodni nie biegałam.
Mój rosnący Szkrab zaczyna chodzić przy meblach i się wspinać po nodze więc przerzucanie 10 kg przez cały dzień dało mi ostatnio w kość ;) No ale na szczęście już wyleczona, pełna energii mogę przerzucać i biegać. No to do następnego! Mam nadzieję, że moje siły i entuzjazm nie osłabną.

Oto koszulki i pamiątkowe medale z Biegu Niepodległości. Stylowo jak zawsze ;)
Damska xl mniejsza niż męska m ;) Następnym razem pożyczam od męża ;)









niedziela, 12 października 2014

Biegnij Warszawo 2014 r - 6. bieg na dychę - 5 października

Kusiła mnie ta dycha, ale dla mnie jeszcze za wcześnie. Po co biec, żeby dobiec, jak zero przyjemności, bo ani to satysfakcja z czasu, bo miałabym beznadziejny, ani z samopoczucia, bo to dla mnie jeszcze za wcześnie na 10 km.
Bieg miał być przez nas zbojkotowany ze względu na zeszłoroczne wydarzenia. Organizator w tym roku może mocniej się postarał o zabezpieczenie medyczne, ale ja tam będę pamiętała, że w 2013, delikatnie mówiąc, się nie popisał... Pakiet: dająca po oczach koszulka, numer i... zero wody czy iztoniku. Hmmm... koszulka fajna, bo firmowa z materiału dri-fit, ale chyba przez to nie starczyło już na nic więcej. Grafika nie powala, a logo głównego sponsora na wszystkich możliwych miejscach - graficznie mogłoby być lepiej, ale rozumiem, że jakiś pan z tegoż banku miał ciśnienie, że ma być "widoczne", "większe" i "więcej"... skąd ja to znam ;)

No, ale koniec marudzenia. Medal jest. Pamiątka jest.
Do zobaczenia za rok.