Po przyjeździe i podejściu na Kalatówki (1250 m n.p.m) zapadła już noc. Podziwialiśmy wieczorne niebo i ciszę, jakiej w mieście brak. Następnego dnia czas na pierwszą i długo wyczekiwaną wycieczkę - w końcu mamy tu tylko 3 dni!
Postanowiliśmy wybrać się w ładne miejsce, gdzie spokojnie można sobie dojść, odetchnąć, a pierwszego dnia się nie zmasakrować. Padło zatem na dolinę Gąsiennicową. Z Kalatówek zeszliśmy do Kuźnic (1010 m n.p.m), gdzie już z samego rana kolejka ludzi na Kasprowy była dłuższa niż liny samej kolejki na tę górę...
Podreptaliśmy przez Dolinę Jaworzynki na Przełęcz Między Kopami zwana Karczmiskiem (1499 m n.p.m.).
Za przełęczą kilka chwil i byliśmy już przy schronisku w Hali Gąsiennicowej - w Murowańcu (1500 m n.p.m.).
Po wchłonięciu szarlotki podeszliśmy do Czarnego Stawu Gąsienicowego (1624 m n.p.m). Chłonęliśmy widok chyba z godzinę, aby jeszcze móc popodziwiać go z góry weszliśmy na przełęcz Karb (1853 m n.p.m.).
Jest to przełęcz między Małym Kościelcem, a Kościelcem, na którym był śnieg (!).
Z karbu rozpościera się z jednej strony piękny widok na Czarny Staw Gąsiennicowy i z drugiej strony na pozostałe stawy po drugiej stronie doliny.
Poszliśmy w dół do drugiej części Doliny Gąsiennicowej, która skrywała liczne jeziorka, m.in. Czerwone Stawki, Długi Staw, Staw Kurtkowiec, Zielony Staw - to te stawy widać ze szczytu Kasprowego.
Przeszliśmy dolinę nie schodząc już do schroniska Murowaniec, tylko weszliśmy na Skupniów Upłaz i zeszliśmy nim do Kuźnic.
Nie lubię tego odcinka od Boczania - taki strzał w kolano po długiej wycieczce - małe kamory i glina...
A jakby tego było mało... jeszcze podejście z Kuźnic do Kalatówek :) Ale reasumując było pięknie i warto się tam wybrać. W drodze odprawiałam swoją mantrę 1, 2 - wdech, 3 i 4 wydech... i tak zgodnie z biciem serca. Nie ma nic lepszego dla pracownika korporacji jak sobie w górach wyszeptywać przez cały dzień swoją mantrę na dwie pętelki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz