niedziela, 12 października 2014

Biegnij Warszawo 2014 r - 6. bieg na dychę - 5 października

Kusiła mnie ta dycha, ale dla mnie jeszcze za wcześnie. Po co biec, żeby dobiec, jak zero przyjemności, bo ani to satysfakcja z czasu, bo miałabym beznadziejny, ani z samopoczucia, bo to dla mnie jeszcze za wcześnie na 10 km.
Bieg miał być przez nas zbojkotowany ze względu na zeszłoroczne wydarzenia. Organizator w tym roku może mocniej się postarał o zabezpieczenie medyczne, ale ja tam będę pamiętała, że w 2013, delikatnie mówiąc, się nie popisał... Pakiet: dająca po oczach koszulka, numer i... zero wody czy iztoniku. Hmmm... koszulka fajna, bo firmowa z materiału dri-fit, ale chyba przez to nie starczyło już na nic więcej. Grafika nie powala, a logo głównego sponsora na wszystkich możliwych miejscach - graficznie mogłoby być lepiej, ale rozumiem, że jakiś pan z tegoż banku miał ciśnienie, że ma być "widoczne", "większe" i "więcej"... skąd ja to znam ;)

No, ale koniec marudzenia. Medal jest. Pamiątka jest.
Do zobaczenia za rok.





36. maraton warszawski i bieg na piątkę - czyli rodzinna, biegowa niedziela 28 września 2014

W ubiegłym roku będąc w ciąży kibicowałam mężowi w Jego pierwszym maratonie. W tym roku zdecydował się na kolejną edycję. Dla mnie oczywiście dystans nieosiągalny, ale stwierdziłam, że jeśli jest towarzysząca impreza Bieg na Piątkę, to z przyjemnością się przebiegnę w pierwszym swoim oficjalnym biegu po porodzie.
W biegowej niedzieli, 28 września brał udział mój mąż, ja i tata męża czyli tzw. teść - teraz ładniej i dostojniej brzmi "dziadek". Babcia, wierny kibic, wspierała nas na trasie. Zatem odbyło się rodzinnie.
My z dziadkiem możemy się pochwalić medalem na piątkę, a mężu pamiątkowym maratońskim.
Czasowo jak na mój debiut, to nieźle, ale nie jest to czas sprzed bobo ;)


Córę najwyraźniej ciągnie do maratonu...


Po lewej koszulka i medal maratoński, a po prawej koszulka i medal na piątkę (szkoda, że położyłam rewersem). Damska i męska tylko różniły się fasonem, a kolorystyka była taka sama. Zatem granatowy maratoński tłum, a za nim turkusowa piątka pokonała stuletni most Poniatowskiego - i to by było na tyle ze wspólnej trasy... Później drogi nam się... rozbiegły.