czwartek, 27 grudnia 2012

podsumowania i postanowienia

Koniec roku skłania do postanowień. Ja swoje na 2013 już mam, chociaż prawdę mówiąc nie pamiętam do końca jakie miałam na 2012 ;)
A nie... przepraszam, pamiętam z pewnością jedno, które mam co roku od 4 lat: zrzucić dyszkę. ;)


W ramach podsumowań mimo że nie mam tendencji do narzekania, to 2012 nie był łatwy pod wieloma względami. Odważyłabym się nawet o osąd, że to chyba najgorszy rok odkąd pamiętam. Ale było również dużo fajnych rzeczy i osiągnięć, m.in. super rowerowy urlop - nasze dwa kółka, sakwy i wspólne 621 km, pierwsza rowerowa setka, ruszenie się do biegania - o co siebie nie podejrzewałam, i pierwsze biegowe dyszki.

Bieganie wyszło trochę przez to, że rower już trochę mi spowszedniał (co nie oznacza, że znudził) - trzeba mieć czas, a by móc zrobić większe dystanse i aby się móc zmęczyć i co oczywiście naturalnie poczuć na koniec power! (czyt. serotoniny te sprawy). Musiałabym kręcić dobre parę godzin, żeby móc się zmęczyć jak po godzinie biegu ;)

Poza tym rower to trochę inne partie mięśni niż bieganie, o czym się przekonałam mając w końcu zakwasy na udach właśnie po bieganiu. Nawet jazda po przewyższeniach nie uruchamia takich partii - większe zakwasy miałam po pierwszej swojej piątce biegowej niż w zimie na feriach w Hiszpanii, gdzie wspinaliśmy się jakieś 6 km non stop pod górę (300 metrów podjazdu), a był to dopiero początek 64 km trasy. ;)

Ale tyle ze wspominek.
Z podsumowań: ten rok rowerowo nadal poniżej 4000 km. Brakło niecałych dwustu - szkoda. Mimo że nie planowałam jakiejś konkretnej liczby udało się ciągiem od stycznia do grudnia jeździć (właściwie pogoda pozwoliła de facto jeździć od marca 2011). 
Z resztą nie jestem zawodowcem, a by móc cokolwiek zakładać - raz i się chce do pracy popedałować raz nie, albo leje, albo natchnie na wycieczkę po robocie lub nie. W górach - tyle na ile pozwolił krótki weekendowy wypad - mam nadzieję, że w 2013 będzie można trochę po naszych Taterkach więcej się poszlajać. No i biegowo - jak na swoje krótkie dystanse - fajnie. Jestem z siebie pod tym względem dumna ;p 

W 2013 marzą mi się do połażenia górki, rowerowy  2 tygodniowy urlop i jakiś oficjalny bieg z medalem ;), i kolejne 10 kg mniej ;) Tak, to dobra kolejność. Zobaczymy.

Wam życzę sukcesów, przekraczania własnych słabości i zadowolenia z życia.





środa, 26 grudnia 2012

komplet w koronkach

Delikatne, białe koronki kryją się pod warstwą krakle. Trochę mało widoczne, ale spajają komplet: patera plus dwie miseczki. Rustykalnie.






środa, 19 grudnia 2012

Słodkie prezenty, czyli pierniczków ciąg dalszy.

 

O robieniu pierników pisałam w poprzednim poście, gdzie krok po kroku przedstawiałam jak zrobić świąteczne pierniczki. Przepis łatwy i przyjemny, a poza tym bardzo szybki. Pierniki nie wymagają leżakowania, aby skruszały, jak to bywa w tradycyjnych przepisach, które miałam okazję poznać -  od razu są kruche i gotowe. Zatem jeśli Was natchnęłam, to spokojnie polecam te słodkości.

Postanowiłam, jak to ja, trochę "udoskonalić" przepis  - w planach lukrowanie i zdobienie, zatem użyłam połowy cukru.Według poprzedniego przepisu myślę, że mogłyby wyjść za słodkie. Owszem, postanowiłam tą partię potraktować w całości jako słodkie prezenty, ale co za dużo to... czasem za słodko.


Któregoś dnia udało mi się w końcu kupić foremkę ludka - ciastka i to w różnych rozmiarach. Do tego puszka, wstążka i słodki prezent od serca gotowy!
(foremki i puszki zakupiłam w sklepie TIGER)


A oto harmonogram prac :) 
 

  

Pakowanie... i gotowe!

 

wtorek, 11 grudnia 2012

świąteczne pierniczki - krok po kroku



 Myślałam, że pierniki to wyższa szkoła jazdy. Nie jestem kulinarnym specem, ale mam swoje patenty. Tym razem mam świeży patent na świąteczne pierniczki. Mogą być słodkim podarunkiem lub piękną i smaczną ozdobą na choinkę.



Do zrobienia świątecznych pierniczków choinkowych potrzebujesz:
- 250 g drobnego cukru
- 250 g płynnego miodu
- 300 g masła
- 750 g mąki
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 1 opakowanie przyprawy do piernika



W misce mieszamy składniki suche (z wyjątkiem cukru) - czyli mąka, sodka i  przyprawa.
W makutrze ucieramy masło z cukrem na puszystą masę. Można użyć miksera, ale trzeba uważać żeby nie spalić silnika, bo twarde masło może być ciężkie do miksowania. Pod koniec ucierania dodajemy płynny miód.

Na koniec masę maślano-cukrowo-miodową dodajemy do wymieszanych wcześniej składników sypkich. Wszystko zagniatamy na gładką masę i wstawiamy do lodówki na 1h.

Po godzinie chłodzenia nadal trzymamy ciasto w lodówce tylko wyciągamy po niewielkiej kuli i rozwałkujemy na grubość ok 3 mm. Przed rozwałkowywaniem musimy podsypać trochę mąki, a także posypać trochę wałek, aby ciasto się nie przylepiało. Po rozwałkowaniu na cienki placek warto mieć pod ręką szeroki nóż, którym odcinamy rozwałkowane ciasto od blatu, czy deski - czasami może się przyklejać.

Wycinamy różne kształty.

Ewentualnie dekorujemy - ja użyłam literek, które zakupiłam ostatnio w sklepie Tchibo.
Zarówno wałek, wycinaki i literki są bardzo praktyczne także w glinie :)

Pieczemy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w temp. 180 stopni Celsjusza przez 4 minutki.
Kładziemy nowy papier do każdej porcji.

I ... gotowe!
Po wyjęciu z piekarnika warto przełożyć na siatkę, cz kratkę, aby spód nie zaparował
(wraz z papierem).
Po wystudzeniu przełożyć do pojemników, albo pogrupować po 5 i przewiązać kokardką na "słodki upominek".  Te z dziurką można przygotować na pierniczkowe ozdoby choinkowe i jeśli jest jeszcze trochę czasu do świąt, to zamknąć w pudełku, aby skruszały.




czerwone jabłko cukiernica

Kolejna cukiernica. Niestety pomyliłam pokrywki z cukiernicą pt. "jabłko w miodzie". Specjalnie zrobiłam nacięcia i wypustkę, aby pokrywka się nie ześlizgiwała, ale ta bardziej pasuje do tego miodowego, a miodowa do czerwonego ;) Ale i tak się zamyka, tylko nie jest idealnie... Szkoda.
I pierwszy raz z listkiem.





niedziela, 9 grudnia 2012

miseczka w miodzie

 Miodowa miseczka chyba na orzeszki w miodzie. Doskonale by się tam mogły zamaskować :)


 


Iluminacja 2012 - Trakt Królewski i Starówka

Przez całe to zamieszanie pracowo-świąteczne nie podzieliłam się fotkami z 1 grudnia, kiedy to w Warszawie odpalono świąteczną iluminację. W tym roku sponsorem jest Wedel, więc kto się wybrał w sobotę na spacer - 1 grudnia - mógł podziwiać światełka i dostać cukierasa na osłodę. Ja wyszłam na imieninową kawkę jak zwykle do To Lubię. 

Trakt Królewski, Zamek i Starówka rozświetliły się kolorami. W tym roku Zamek Królewski spowił się we fiolecie i gwiazdkach - wyglądał niesamowicie. Tradycyjnie stoi wielka choinka, a przy niej podświetlone prezenty. Wielkie paczki i gigantycznych rozmiarów cukierki rozrzucono na skwerze niedaleko Kościoła Św. Anny przy Bibliotece Rolniczej. Przy lampach pojawiły się śmieszne parasolki z podwieszonymi bombkami, a a Nowym Mieście i ul. Freta wielke gwiazdy.










sobota, 8 grudnia 2012

jabłko w miodzie

Jabłko w miodzie... bez ogonka. W planach doklejany - drewniany. Niestety oryginalna część ceramiczna gdzieś zagubiła się w akcji - utrąciłam przy szlifowaniu jeszcze przed pierwszym wypałem. Później odnalazłam przy szkliwieniu, ale na szkliwo nie chciało się trzymać.

Jak zwykle wnętrze słodziaste, bo to cukierniczka. W tle na ostatnim zdjęciu zapowiedź kolejnej cukiernicy  - jabłka w wersji czerwonej.





piątek, 7 grudnia 2012

zimowa miseczka

Mała, w gwiazdki i na dodatek biała z niebieskimi nakrapieniami jak kawałeczki lodu. Może przyda się na świąteczne małe smakołyki.



środa, 5 grudnia 2012

ceramiczny wieszak na pędzle do sumi-e



Oto wieszak ceramiczny na pędzle do malowania tuszem na papierze ryżowym. Kiedyś miałam okazję pobawić się tą techniką i przekonałam się, że pędzla z mięciutkiego i delikatnego włosia najczęściej bobra nie można po użyciu po prostu włożyć do kubka, czy położyć. Włos się odkształca i trwale zmienia kształt końcówki, co wpływa na grubość i jakość linii. Po prostu się też niszczy.

Kto maluje techniką sumi-e zapewne posiada komplet do malowania tuszem, w którego skład wchodzi najczęściej: pędzel, lub kilka (pędzle mają na końcu tasiemkę, dzięki której można je powiesić), kamień z zagłębieniem do rozcierania tuszu, tusz w kawałku, pieczęć, którą można samemu sobie wyciąć, czy wyrzeźbić, podpórki do pędzli podczas maowania i cynober do odbijania pieczęci.

Wieszaczki kupuje się osobno, ale nie spotkałam ich w sklepie dla plastyków, nie wiem czy w ogóle są osiągalne poza krajami wschodu.... chyba, że można taki sobie zamówić u znajomej bawiącej się w glinie. :)

Mama mojej koleżanki w malowaniu tuszem jest już mistrzynią. Maluje piękne rzeczy. W tle podarowany nam bambus, właściwie niewyraźny fragment. My "w zamian" mamy wieszaczek - specjalnie z różą chińską na życzenie :) Mam nadzieję, że się spodoba i się przyda.



poniedziałek, 3 grudnia 2012

ceramiczne przygotowania do świąt




Moje ceramiczne przygotowania do świąt rozpoczęły się już jakiś czas temu. Posta wrzucam z małym opóźnieniem, bo niestety żyję w niedoczasie, ale ceramiczne serca na święta udało się jakoś ulepić. Mam nadzieję, że zawisną na choince jako ceramiczne ozdoby świąteczne.

Którejś listopadowej soboty poległam w domu po ciężkim tygodniu w robocie i ze względu na swój niepewny stan wspierany gripexem postanowiłam siedzieć w ciepłym i się nie ruszać, co by w poniedziałek być jak nowa i gotowa na dalszy tydzień pracy. Zatem w sobotę była okazja, żeby wyciągnąć glinę i co nieco polepić. W tym roku postanowiłam zrobić serduszka. Nie wiem, czy zdążę je poszkliwić, bo jakoś dziwnym trafem jeszcze nie trafiły do pieca, ale biskwitowe też będą ładne.
W ubiegłym roku motywem była gwiazdka - wyszły fajne kartki świąteczne.


ps Od szlifowania ich miałam chyba zakwasy w rękach...
ps muszę wrzucić fotki z Krakowskiego Przedmieścia - byliśmy dziś (niedziela*) na spacerze i  jest już włączona illuminacja - jest pięknie!

* dziś w sensie niedziela, bo posty na cały tydzień piszę właśnie w weekend, bo w tygodniu nie daję rady ;) Później publikują się same :)

niedziela, 2 grudnia 2012

muffinki z malinami



Lubię kombinować i modyfikować różne przepisy. Z wypiekami jest to raczej ryzykowne, bo trzeba się raczej trzymać proporcji, ale pomyślałam sobie, że zmiana owoców nie powinna być aż tak znacząca.
Muffinki z malinami to wariacja na temat moich poprzednich z truskawkami. Jako, że sezon na letnie owoce się już skończył postanowiłam upiec babeczki z malinami, które zamroziłam latem. Sprawdziły się doskonale, a bałam się, że malina po rozmrożeniu w porównaniu do truskawki może okazać się za mokra – na szczęście nie. Wyszły pyszne. Teraz pieką się następne J
Przepis na babeczki z malinami:
- 2 szklanki  mąki
- 0,5 szklanki cukru
- 1,5 małej łyżeczki sody
- szklanka malin
- 1 szklanka jogurtu naturalnego
- 0,25 (jedna czwarta) szklanki oleju
 - 2 rozkłócone jajka

Mieszamy składniki  suche, dodajemy owoce – delikatnie obtaczamy. Mieszamy składniki mokre i dodajemy do suchych. Wszystko delikatnie mieszamy. Nie miksujemy, tylko delikatnie mieszamy – ja zawsze mieszam widelcem lub pałeczką do sushi ;) Nakładamy do foremek, dekorujemy 2-3 malinami na wierzchu i pieczemy 25 minut w temp. 170 stopni C. Gotowe.
Można dodatkowo udekorować cukrem pudrem.

piątek, 16 listopada 2012

mydelniczka z drobinkami

Muszelka mydelniczka z błyszczącymi drobinkami.
Tym razem w brązach.



wtorek, 13 listopada 2012

miseczka w czerwieniach

Kolejne maleństwo na orzeszki lub inne drobne smakołyki. Zakwitła czerwienią i różą chińską. Na zewnątrz surowa glina z wtartym szkliwem w zagłębienia.



niedziela, 11 listopada 2012

Mój Bieg Niepodległości

Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Miałam zamiar dziś pobiec, więc pobiegłam.
Nie był to oficjalny bieg Niepodległości ulicami Warszawy, ponieważ gdy chciałam się zarejestrować na początku listopada, rejestracja już była zmknięta z braku miejsc. Znalazło się już 8500 chętnych!

Z drugiej strony pomyślałam sobie, czy tak naprawdę dam radę biec w tłumie. Trochę też, póki co, wolę biegać sama, swoim niezbyt super tempem i swoimi ścieżkami. Może jeszcze będzie okazja na jakiś oficjalny bieg.

Ja postanowiłam zatem wykorzystać pobliską ścieżkę dla biegaczy i zrobić nie jak w oficjalnym biegu niepodległości 10 km, tylko symboliczne 11,11 km.






sobota, 10 listopada 2012

Tiramisu, czyli presto i prosto!

Tiramisu, to chyba najbardziej znany włoski deser. Szybki (presto) i prosty - trzeba tylko wykazać się odrobiną cierpliwości na chłodzenie, aby ciasto stężało. Przedstawiam zatem poniżej przepis (z dedykacją dla Matyldy  :)) na porywające ciasto. (tirami sù poderwij mnie!) :)



 Do zrobienia tiramisu potrzebujesz:

 

- cukier - 5 czubatych łyżek (4+1)
 

- 4 jajka (potrzebne zarówno żółtka i białka) 

 





- 500 g serka mascarpone - ja używam Casarelli. Próbowałam kiedyś tańszego z Pątnicy (2 x 250 g), ale masa była rzadsza i tak ładnie nie stężała - wyszło też smacznie, ale smak nieco inny.


 - 2 op. biszkoptów - okrągłych lub podłużnych - okrągłe trzeba nieco dłużej namaczać, podłużne są delikatniejsze, ale mogą się rozpadać jeśli namoczymy je za bardzo, zatem polecam pierwszą przygodę zacząć z okrągłymi



 

- filiżankę zaparzonej i przestudzonej kawy
- amaretto - włoski likier wytwarzany z migdałów (ok. 1-2 kieliszków, 50 ml)






 - gorzkie, sypkie kakao










- pojemnik/brytfanka/blacha - np. prostokątna szklana brytfanka lub pojemnik z pokrywką - ja używam plastikowego pojemnika z pokrywką - ciasto nie "łapie" wtedy zapachu blachy i nie przechodzi też ewentualnym zapachem z lodówki, bo można je przykryć.


- - -  PRZYGOTOWANIE  - - - 

1. zaparzamy kawę - w czasie przygotowywania masy akurat stygnie

MASA:
2. bierzemy 4 jajka - rozdzielamy biała od żółtek
 
3. 4 czubate łyżki cukru ucieramy z żółtkami na gładki, prawie biały kogel-mogel -
- najwygodniej mikserem

4. do masy jajecznej dodajemy po czubatej łyżce serka i ciągle ubijamy mikserem aż masa będzie gładka i puszysta
 

5. w osobnym pojemniku ubijamy białka na sztywną pianę - pod koniec ubijania dodajemy łyżkę cukru - dalej ubijamy, aż piana jeszcze bardziej zesztywnieje
 
6. pianę dodajemy do masy koglowo-mascarponowej delikatnie mieszając (nie mikserem!) - masę mamy gotową.

 
7. do ostudzonej kawy dodajemy alkohol - filiżanka mocniejszej kawy dopełniona do 250 ml wodą plus ok. 50 ml alkoholu - w sumie około 300 ml płynu

 









BISZKOPTOWY SPÓD:

8. moczymy biszkopty w kawie z amaretto - ja przytrzymuję po ok. 3 sekundy każdy w płynie wtedy dobrze nasiąkają, ale się nie rozpadają










9. układamy na spodzie pojemnika tworząc pierwszą warstwę
 

10. namoczoną warstwę biszkoptów posypujemy gorzkim kakao
11. nakładamy połowę masy i znowu posypujemy kakao
 
12. układamy kolejną warstwę biszkoptów i znowu kakao

13. wykładamy resztę masy - wierzch gładzimy i posypujemy kakao małą łyżeczką robimy wgłębienia w masie robiąc wzorek



14. wstawiamy do lodówki najlepiej na noc żeby ciacho stężało

Przed podaniem posypujemy świeżą warstwą kakao.


SMACZNEGO!