Nie był to oficjalny bieg Niepodległości ulicami Warszawy, ponieważ gdy chciałam się zarejestrować na początku listopada, rejestracja już była zmknięta z braku miejsc. Znalazło się już 8500 chętnych!
Z drugiej strony pomyślałam sobie, czy tak naprawdę dam radę biec w tłumie. Trochę też, póki co, wolę biegać sama, swoim niezbyt super tempem i swoimi ścieżkami. Może jeszcze będzie okazja na jakiś oficjalny bieg.
Ja postanowiłam zatem wykorzystać pobliską ścieżkę dla biegaczy i zrobić nie jak w oficjalnym biegu niepodległości 10 km, tylko symboliczne 11,11 km.
brawo brawo
OdpowiedzUsuńHA! LUBIĘ TO! ;))
OdpowiedzUsuńTo był bardzo fajny pomysł. Zaskakujesz mnie kreatywnością. Może w przyszłym roku zrobimy sobie razem Bieg Niepodległości? Ja nie lubię tłumów, nie znoszę wręcz, chociaż kiedyś...kieeedyś chciałabym przebiec maraton. No dooobra. Półmaraton :D
Matylda
Łał! Gratuluję, podziwiam i...
OdpowiedzUsuń...postoję z boku ;o)
Mogę dopingować, podawać napoje. Pewnie bym umarła w połowie, albo w 1/3 ;o)
e tam. dałabyś radę, tylko trzeba trochę się przygotować. ja zaczęłam trenować do dyszki i w lipcu. może się skusisz? :)
OdpowiedzUsuń