środa, 31 lipca 2013

Naleśniki gryczane z...

A z czym się chce :) Ja miałam pod ręką przejrzałe trochę nektarynki i wyjątkowo wyszła wersja na słodko, chociaż moim ostatnim odkryciem były wytrawne naleśniki gryczane z serem kozim, pomidorami, oliwkami i świeżą rukolą. Szał podniebienia! Do pokazania innym razem.

Naleśniki robimy takie jak zwyczajne, tylko zamiast pszennej mąki używamy gryczanej. Do dostania w sklepach z żywnością eko (ale tam jest droga i kosztuje ok.8 zł za 1 kg) ale warto poszukać na bazarkach, czy w sklepach Społem. Jakby co można w młynku do kawy zmielić kaszę gryczaną nieprażoną. Naleśniki na tej mące super smakują na ostro, słono, ogólnie wytrawnie i dla zainteresowanych są bezglutenowe.

Polecam nie zawijać, ani nie składać naleśników, tylko zrobić taką kieszonkę, z której widać składniki. Ja smażę najpierw jedną stronę i zaraz po przewróceniu kładę składniki, trochę podpiekam i zakładam do środka brzegi. Jeszcze przysmażam, aż owoce trochę puszczą sok, który lekko się zaczyna karmelizować. Mniam!



niedziela, 28 lipca 2013

Dzieje się.

Dawno nie wrzucałam nic ceramicznego, ale to nie znaczy, że nic zupełnie się nie dzieje. Urlop w pracowni, to nie urlop u mnie na stole. Coś tam polepiłam w miarę możliwości...
Trochę wypełnię pieca w pracowni ;)





Zabiegaj o pamięć.

Wczoraj wieczorem (duży plus dla organizatorów letniego biegu za późniejszą godzinę) odbył się kolejny bieg z cyklu Zabiegaj o pamięć. Tym razem 23. Bieg Powstania Warszawskiego. Po Biegu Konstytucji i wczorajszym, kolejny będzie 11 listopada, Bieg Niepodległości.
Tradycyjnie będę mocno kibicować :)





Komentarz pogodowy...

Warszawska Praga tonie w upale. Miśki się chłodzą. Dwa miśki w tym jedna większa wydra ;)






wtorek, 23 lipca 2013

Batoniki na medal

Jako, że ja czasowo odpadłam z biegania, a z domowych szeregów został się jeden reprezentant, postanowiłam trochę wesprzeć przyszłego medalistę :) Zrobiłam domowe batoniki muesli z orzechami laskowymi i rodzynkami. Idealny ratunek na spadek energii...no może oprócz Marsa ;)

And run fast or be last!

niedziela, 21 lipca 2013

9. Warszawskie Spotkania Ceramiczne

W połowie czerwca, już po raz 9.,  odbyły się Warszawskie Spotkania Ceramiczne. To okazja, aby zobaczyć przegląd twórczości pracowni ceramicznych, zaopatrzyć się w cudowne rękodzieło i szkliwa, a przede wszystkim podziwiać wystawę prac na wodzie. Kto nie próbował mógł pokręcić na kole, a kto nie widział mógł zobaczyć wypał raku.
Oprócz tego prelekcje, muzyczka, grill, czyli na spacer i odpoczynek jak znalazł.
Za rok okrągła rocznica...będzie się działo - do zobaczenia!
(jak zwykle na Pradze Południe, przy ul. Podskarbińskiej 2)












piątek, 19 lipca 2013

Pasiasty multikolor - preludium

W końcu miałam trochę czasu, aby w końcu pójść na chwilę do pracowni. Talerz czekał na szkliwienie chyba z pół roku ;)

Ciekawa jestem co wyjdzie z tej kombinacji - kolorowe paski różnych szkliw na brzegu talerza. Mam nadzieję, że się lubią i nie zjedzą, bo byłoby szkoda.... Czekam z niecierpliwością na wypał.
To będzie trochę taki praktyczny próbnik.


Domowy dżem cytrynowe kiwi

Ostatnio pożeram tony owoców korzystając z lata. Postanowiliśmy też kilka smaków zamknąć w słoiku, aby było na zimę. Czerwona porzeczka już gotowa, morele i czereśnie niech mają się na baczności, a póki co chcę się pochwalić debiutanckim, może mało dla nas sezonowym, dżemem cytrynowo-kiwi. Swoją drogą sąsiadka moich rodziców ma w ogrodzie kiwi i brzoskwinię, wiec u nas właściwie sezon na kiwi też mógłby być bardziej spopularyzowany.




Do zrobienia domowego dżemu, bez użycia cukru żelującego potrzebujemy:
- 5 cytryn ( ok. 0,5 kg)
- 8 kiwi ( ok. 0,7 kg)
- 4 szklanki cukru
- 4 szklanki wody

Cytryny obieramy ze skórki i kroimy na półplasterki. Usuwamy pestki. Obieramy kiwi i kroimy w cząstki ok. 1-2 cm, dosyć spore, bo większość się rozleci. Wrzucamy cytryny do garnka, wylewamy wodę i zagotowujemy. Gotujemy przez 15 min. Dodajemy cukier i kiwi czekamy do zagotowania, zmniejszamy palnik do minimum, aby leciutko się wszystko gotowało. Gotujemy bez przykrycia, co jakiś czas mieszając przez ok. 2,5 h. Nie martwcie się, ze po tym czasie konfitura wydaje się rzadka. Ładnie ściąga po wystygnięciu. Gorącą nalewamy do czystych, wyparzonych słoików i od razu zakręcamy. Gotowe!



Ps ja obrałam cytryny, bo wraz ze skórką bałam się że dżem będzie zbyt cierpki, a za takim nie przepadam. Same błonki w obranej cytrynie maja troszkę goryczki, więc mimo wszystko nieco jej dżem i tak posiada. Tak czy inaczej jest pyszny i słodki :) nie radzę dodawać więcej cukru. Osobiście następnym razem dodam mniej.

środa, 17 lipca 2013

Domowa pizza włoska - prosty przepis!

Już dawno obiecałam, że wrzucę na bloga przepis na pizzę, która zwykle robię w domu. Powiem nieskromnie, że kto próbował chciał przepis :) No i nie dostał, bo mówiłam, że "niedługo" wrzucę na bloga. Ale jak to bywa, pizza znikała prędzej niż pojawił się aparat :)

Przepis pochodzi od mojej przyjaciółki Asi.



Do pizzy potrzebujemy:
- składniki na ciasto :
Mąkę pszenna, drożdże (ja używam świeżych), ciepła woda, cukier, sól.
- składniki na sos:
Koncentrat pomidorowy, woda, oliwa, świeży czosnek, sól, oregano
- składniki na wierzch ( oprócz sosu, który jest pierwszą warstwą na cieście)
Mozzarella ( przede wszystkim), a dalej kto co lubi. Moja opcja jest z salami i oliwkami oraz rukolą.

CIASTO
Podstawa dobrej, włoskiej pizzy to ciasto. To chyba największy sekret.
Do miski (byle nie metalowej) odmierzamy 13 łyżek mąki pszennej (mogą być czubate), wsypujemy mała łyżeczkę soli i mieszamy. W kubku z ciepłą wodą (ok. 150 ml - 200 ml) rozpuszczamy łyżeczkę cukru i kosteczkę świeżych drożdży (ok. 1 cm sześcienny - taka cząstka jak 1/3 kciuka ).



Wlewamy pól kubka wody z drozdzami do mąki i łączymy zagniatając. W razie potrzeby dolewamy resztę drożdżowej słodkiej wody. Kiedy uformujemy gładką kulę obsypujemy ją mąką i odstawiamy w ciepłe miejsce przykrywajac czystą ściereczką na ok. 0,5 h.  Gdy ciasto wyrośnie przegniatamy je jeszcze raz w kilku ruchach i dzielimy na pół. Każda z połówek to jeden spód do pizzy.
Blat, czy stolnicę posypyjemy mąką i rozwałkowujemy ciasto na grubość ok. 3-4 mm. Cieniutko.
Posypyjemy mąką, rozcieramy, aby powierzchnia była gładką i kładziemy na blachę z piekarnika (mąką do blachy - niczym nie smarujemy).

Na ciasto wylewamy i rozprowadzamy sos.



SOS DO PIZZY
Dwa małe koncentraty pomidorowe 30% (małe puszeczki) przekładamy do kubka/miseczki, dolewamy przegotowanej wody i trochę oliwy. Przeciskamy 1-2 ząbki czosnku, nieco soli i oregano. Całość mieszamy. Zamiast koncentratów i wody można użyć przecier pomidorowy własnej roboty - bezcenna zdobycz.

Po posmarowaniu rozwałkowanego ciasta sosem kładziemy plastry mozzarelli. Gdy chcemy mieć pizzę Margaritę, to posypujemy wierzch tylko oregano, a jeśli z większą ilością składników, to dodajemy swoje ulubione. 

SKŁADNIKI
Wedle uznania. Ja uwielbiam wersję salami + oliwki (czarne lub zielone). Układamy i posypujemy jeszcze oregano.


Wstawiamy na 10 min. do piekarnika rozgrzanego do 200-220 stopni lub ile fabryka dała zmniejszając nieco czas. Bez termoobiegu. Pod koniec pieczenia, po jakiś 8minutach można włączyć tylko dolną grzałkę, aby bardziej przypiekł na się spód. 

Po wyjęciu można dorzucić świeżej rukoli.

SMACZNEGO!






wtorek, 16 lipca 2013

Bieganie, medale, te sprawy...

Miałam nadzieje, ze moje ostatnie przygotowania i wielki zapał pozwolą mi wziąć udział w biegach, na które sie zapisalam. Co wiecej, na które kupiłam bilety lotnicze. No cóż, są rzeczy ważne i ważniejsze. Zatem co przepadlo i zamiast dwóch medali w domu, pojawił sie tylko jeden - mężowy: bieg konstytucji - prześcignac Premiera bezcenne ;), bieg Ursynowa - mistrzostwa Polski w biegu ulicznym i bieg w Londynie - piekna historyczna trasa. W tym ostatnim to medali zero, bo w ogóle nie zdecydowaliśmy sie lecieć, no ale pakiet startowy i numer został mi na pocieszenie. Co mnie miło zaskoczyło: dodatkowa koszulka nie na wypadek złej pogody tylko do trenowania na przyszły rok. Oby sie przydała :)






Wiosenne.

To było jakiś czas temu, ale i tak postanowiłam wrzucić kilka fotek z wiosny, bo było pięknie. I juz.




zaległości...

Zaległości mam od groma! Chyba dawno nie miałam takiej blogowej przerwy. Czas na uzupelnianie. Niestety zbyt duża ilością ulepków nie mogę sie podzielić, bo brak sił po pracy nie pozwalał mi zbytnio gonić jeszcze na zajęcia, ale coś tam sie jednak działo. Po Orlenie nadeszła w końcu wiosna, Misiek praski sie obudził, a jego senność chyba przeszła na mnie.... Chyba wiem dlaczego ;)