Koniec roku skłania do postanowień. Ja swoje na 2013 już mam, chociaż prawdę mówiąc nie pamiętam do końca jakie miałam na 2012 ;)
A nie... przepraszam, pamiętam z pewnością jedno, które mam co roku od 4 lat: zrzucić dyszkę. ;)
W ramach podsumowań mimo że nie mam tendencji do narzekania, to 2012 nie był łatwy pod wieloma względami. Odważyłabym się nawet o osąd, że to chyba najgorszy rok odkąd pamiętam. Ale było również dużo fajnych rzeczy i osiągnięć, m.in. super rowerowy urlop - nasze dwa kółka, sakwy i wspólne 621 km, pierwsza rowerowa setka, ruszenie się do biegania - o co siebie nie podejrzewałam, i pierwsze biegowe dyszki.
Bieganie wyszło trochę przez to, że rower już trochę mi spowszedniał (co nie oznacza, że znudził) - trzeba mieć czas, a by móc zrobić większe dystanse i aby się móc zmęczyć i co oczywiście naturalnie poczuć na koniec power! (czyt. serotoniny te sprawy). Musiałabym kręcić dobre parę godzin, żeby móc się zmęczyć jak po godzinie biegu ;)
Poza tym rower to trochę inne partie mięśni niż bieganie, o czym się przekonałam mając w końcu zakwasy na udach właśnie po bieganiu. Nawet jazda po przewyższeniach nie uruchamia takich partii - większe zakwasy miałam po pierwszej swojej piątce biegowej niż w zimie na feriach w Hiszpanii, gdzie wspinaliśmy się jakieś 6 km non stop pod górę (300 metrów podjazdu), a był to dopiero początek 64 km trasy. ;)
Ale tyle ze wspominek.
Z podsumowań: ten rok rowerowo nadal poniżej 4000 km. Brakło niecałych dwustu - szkoda. Mimo że nie planowałam jakiejś konkretnej liczby udało się ciągiem od stycznia do grudnia jeździć (właściwie pogoda pozwoliła de facto jeździć od marca 2011).
Z resztą nie jestem zawodowcem, a by móc cokolwiek zakładać - raz i się chce do pracy popedałować raz nie, albo leje, albo natchnie na wycieczkę po robocie lub nie. W górach - tyle na ile pozwolił krótki weekendowy wypad - mam nadzieję, że w 2013 będzie można trochę po naszych Taterkach więcej się poszlajać. No i biegowo - jak na swoje krótkie dystanse - fajnie. Jestem z siebie pod tym względem dumna ;p
W 2013 marzą mi się do połażenia górki, rowerowy 2 tygodniowy urlop i jakiś oficjalny bieg z medalem ;), i kolejne 10 kg mniej ;) Tak, to dobra kolejność. Zobaczymy.
Wam życzę sukcesów, przekraczania własnych słabości i zadowolenia z życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz