Ostatnio będąc w jednej z warszawskich knajpek* bez większego zastanowienia zamówiłam na przystawkę hummus. Od razu przypomniał mi się smak tego, który jeszcze w okolicach Nowego Roku jadłam w Stambule. Bałam, że się zawiodę, ale byłam mile zaskoczona.
Jako, że było pysznie, to postanowiłam spróbować sama zrobić tą wywodzącą się z Libanu pastę. Okazało się, że to całkiem prosta rzecz i nie trzeba gotować ciecierzycy i szukać po sklepach z orientalną żywnością pasty sezamowej tahini, która jest drugim z najważniejszych składników. Można poradzić sobie w łatwiejszy sposób, a efekt jest naprawdę zaskakująco podobny (i pyszny) do tych które dotychczas jadłam.
Jak sama nazwa wskazuje hummus to głównie ciecierzyca (z arabskiego - dosłowne tłumaczenie), biały groszek. Można kupić suchy, tak jak fasolę, czy groch na wagę, moczyć go i ugotować, ale równie dobrze sprawdza się ten w puszce.
Oto mój prosty przepis na humus:
- puszka ciecierzycy
- ¼ płynu z puszki ciecierzycy
- łyżeczka soku z cytryny
- 2-3 łyżki tahini (pasty sezamowej) lub jeśli nie mamy (tak jak ja), to bierzemy 2 łyżki masła orzechowego, łyżeczkę oleju sezamowego i łyżkę ziaren sezamu.
- 1-2 zgniecione ząbki czosnku (przy dwóch ząbkach wychodzi mocna - postrach wampirów :))
- pół lub 1 łyżeczkę soli (do smaku jak kto lubi)
- 1 łyżkę oliwy
Całość miksujemy blenderem na gładką masę. Podajemy z chlebkiem pita lub z bułeczkami z czarnuszką, tudzież innym pieczywem, a całość przybieramy pokruszonymi orzeszkami ziemnymi lub pietruszką. - SMACZNEGO!
uwielbiam hummusss.....ze stickami z surowej marchewki!!!
OdpowiedzUsuń