czwartek, 3 grudnia 2009

Koncercik






No dobra... kuchnia kuchnią, a glina gliną, a Paradajsi, jak są w wawie, to trzeba ich zobaczyć i posłuchać. Tym bardziej, że pojawiła się ich nowa płyta o wdzięcznym niczym anioł tytule "Faith divides, death unites us". Przedwczoraj byłam na koncercie i przyznaję się, że dla niektórych mogłaby to nie być ani słodka Kici-kawka, ani Czekolada Malibu :] ... bardziej taka większa czarna ;p bo nawet nie mała.

(Oto tytułowy kawałek z najnowszej płyty - prosto z koncertu w warszawskiej Stodole)



Dla mnie to powrót niczym do korzeni, bo pamiętam jak dziś koncert Paradise Lost w 1998 roku, także w Stodole promujący wtedy płytę "One second". Muzycznie, tamten czas dla mnie były niczym mroczne średniowiecze i pomyśleć, że o mały włos nie wyleciałam za moje kasety z katolickiego liceum ;p Eh. to były czasy... Poczułam się starawo, jak dotarło do mnie, że 11 lat temu byłam na pierwszym dla mnie koncercie Paradise Lost... A co dopiero ma powiedzieć sam Nick Holmes, jak w zeszłym roku mineło 20 lat istnienia tego angielskiego zespołu (?)ups...

Jako support zagrał Samael. Nigdy ich nie słuchałam, ale zagrali fajnie. Mężowi się podobało :]


fot. rockmetal.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz