poniedziałek, 5 marca 2012

portugalskie azulejos - ceramiczne wspomnienia z wakacji

Jako, że ciężko mi się ruszyć z domu do pracowni po nowe rzeczy, które mogłabym pokazać na blogu, postanowiłam inaczej "ugryźć" wątek ceramiczny i powspominać trochę wakacji.

Portugalia to pierwszy kraj, do którego pojechałam za granicę jako dziecko. Może dlatego darzę ten kraj takim sentymentem. Może to wtedy gdzieś zostało mi zasiane ziarnko miłości do ceramiki?
Kto wie?  :)

Po wielu latach postanowiliśmy z mężem spędzić tam wakacje. Połowę mojego życia temu jechałam do Portugalii pociągiem. Była to super przygoda, bo do stolicy - Lizbony - dotarłam po 5 dniach podróży :)  zwiedzając po drodze (przesiadając się przy okazji): Kolonię, Brukselę, Paryż, Hendaye/Irun i Porto. W powrocie prawie to samo tylko, że kółko przez Madryt i Amsterdam.

Długo mogłabym się rozpisywać... - aż łezka się w oku kręci :) Ale tym razem korzystając z 2 tygodniowego urlopu opcja pociągu nie wchodziła w rachubę. Finansowo także, bo samolot jest tańszy. Ale i tak nie mogłam sobie odmówić jazdy pociągiem, autobusem, a tym bardziej rowerem, bo taka opcja też się zdarzyła, o czym obiecuję, że także napiszę.


Jak Portugalia to i piękne azulejos. To niebiesko-białe kafle, którymi zdobione były fasady kościołów, pałaców i zwykłych domów, kamienic. Oczywiście kolorystyka biało-niebieska, to ta najbardziej klasyczna, ale portugalskie kafle, to także inne kolory, o czym przekonałam się zwiedzając miasto i będąc w Narodowym Muzeum Azulejo w Lizbonie.

A teraz trochę mądrości: słowo azulejo pochodzi od perskiego "azraq", czyli "niebieski". Niektórzy historycy twierdzą, że od arabskiego "zalaja", co oznacza "szlifowany kamień".  Na półwysep iberyjski kafle przywieźli Maurowie - w XIV w. Przywieźli, a raczej siłą rzeczy przywlekli,  ale chwała im za to, bo mimo najazdu zostawili po sobie dużo wpływów kulturowych. Od tamtego czasu powstawały warsztaty w Sewilli (Hiszpania), później w Sintrze (miasto z królewskim kompleksem niedalego Lizbony) i pozostałej Portugalii. Po trzęsieniu ziemi w Lizbonie (1755 r.) nastąpił prawdziwy boom budowlany i rozkwit azulejos.


 (Panorama Lizbony z 1700 r.  - przed wielkim trzęsieniem ziemi.
Na długości 23 m przedstawione jest 14 km wybrzeża)

Najładniejsze zdobienia można spotkać nie tylko na fasadach w starej części Lizbony, ale w szczególności w Kościele Sao Vincente de Fora (św. Wincentego - patrona Lizbony), gdzie oczywiście z tego względu byłam (zdjęcia poniżej), i w Museu Nacional do Azulejo - czyli w Narodowym Muzeum Azulejo, któremu mam zamiar poświęcić osobny wątek. Po wizycie w Sao Vincente okazało się, że na tyłach kościoła rozciąga się pchli targ (Feira da Ladra - targ złodziei), gdzie także można było podziwiać stare kafle.


 Kafle i inne drobiazgi na pchlim targu - Feira da Ladra


 Widok z tarasu (dachu kościoła Sao Vincente de Fora - św. Wincentego za Murami)


  Widok z tarasu (dachu kościoła Sao Vincente de Fora - św. Wincentego za Murami)
...o! czyjś ogródek :)




A oto sam kościół Sao Vincente do Fora i ceramika zdobiąca jego wnętrza.












5 komentarzy:

  1. No to polał się słodki miód na moje serce. Portugalia jeszcze nie zdeptana moimi stopami, ale ceramika, mozaiki, bazgranie po kaflach, mauretańskie klimaty - w to mi graj ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bajka, po prostu bajka... podróże, ceramika wszelka, chcę tam być!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh what a beautiful location, love the shot of the city from above, and of course the tiles.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Linda - it's Lisbon, Portugal and St. Vincent Church with traditional white&blue tiles called aluzejos.

    OdpowiedzUsuń
  5. To chyba wiem gdzie pojadę na najbliższe wakacje, właśnie zbieram szczękę z podłogi.Coś cudownego.Serdecznie pozdrawiam.Dzięki serdeczne za podzielenie się wrażeniami.

    OdpowiedzUsuń