niedziela, 18 marca 2012

Tavira - czas na odpoczynek

Po kilku dniach w Lizbonie byliśmy już zmęczeni zwiedzaniem i miastem. Pociągiem wybraliśmy się na południe - w region Algarve - to taki odpowiednik powiedzmy naszego Pomorza. Powiedzmy :)
Po przesiadce w miejscowości Tunes jedziemy do Taviry. Tory prowadzą wzdłuż brzegu, tak, że możemy z okna podziwiać ocean.

Tavira to niewielka miejscowość, ale o to nam chodziło. Leży nad brzegiem rzeki Gilao i oceanu, ale aby dostać się na plażę trzeba małym promem lub łódką dostać się na zewnętrzny pas wysepek. Delta rzeki rozcina teren tworząc rozlewiska i wyspy, które są doskonałym terenem dla różnych gatunków ptaków - tu też utworzono Rezerwat Naturalny Ria Formosa.
Najbardziej zewnętrzna wyspa to praktycznie sama plaża - patelnia. Długa, piaszczysta i pusta, prawie jak okiem sięgnąć. Poniżej mapka naszego spaceru i widok jak mniej więcej Ilha de Tavira wygląda.

 
Tutaj można spędzić cały dzień pod warunkiem posiadania kremu z filtrem 50.






 Klucz różowych pelikanów. Piękny widok.

 Samotna czapla (?) nad brzegiem rzeki.
 Codzienny rytuał: wizyta na porannym targu po owoce i... na plażę! :)


 Woleliśmy zdecydowanie owoce, niekoniecznie morza.


Charakterystyczne kominy. Wentylacja w stylu mauretańskim.
 Nad miasteczkiem góruje Starówka, z kościołami i runami mauretańskiego zamku. Stąd rozpościera się widok na całe miasteczko i pobliskie saliny, gdzie znajduje się rezerwat ptaków.




 Widok na rzekę Gilao.

Jak Portugalia, to azulejo. Na tej widok na Tavirę i herb miasta.
W punkcie centralnym most Ponte Romana i rzeka Gilao. 
To już na stacji. Po 4 dniach jedziemy dalej w drogę -  na koniec Europy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz