Po przesiadce w miejscowości Tunes jedziemy do Taviry. Tory prowadzą wzdłuż brzegu, tak, że możemy z okna podziwiać ocean.
Tavira to niewielka miejscowość, ale o to nam chodziło. Leży nad brzegiem rzeki Gilao i oceanu, ale aby dostać się na plażę trzeba małym promem lub łódką dostać się na zewnętrzny pas wysepek. Delta rzeki rozcina teren tworząc rozlewiska i wyspy, które są doskonałym terenem dla różnych gatunków ptaków - tu też utworzono Rezerwat Naturalny Ria Formosa.
Najbardziej zewnętrzna wyspa to praktycznie sama plaża - patelnia. Długa, piaszczysta i pusta, prawie jak okiem sięgnąć. Poniżej mapka naszego spaceru i widok jak mniej więcej Ilha de Tavira wygląda.
Tutaj można spędzić cały dzień pod warunkiem posiadania kremu z filtrem 50.
Klucz różowych pelikanów. Piękny widok.
Samotna czapla (?) nad brzegiem rzeki.
Codzienny rytuał: wizyta na porannym targu po owoce i... na plażę! :)
Woleliśmy zdecydowanie owoce, niekoniecznie morza.
Charakterystyczne kominy. Wentylacja w stylu mauretańskim.
Widok na rzekę Gilao.
Jak Portugalia, to azulejo. Na tej widok na Tavirę i herb miasta.
W punkcie centralnym most Ponte Romana i rzeka Gilao.
W punkcie centralnym most Ponte Romana i rzeka Gilao.
To już na stacji. Po 4 dniach jedziemy dalej w drogę - na koniec Europy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz