czwartek, 9 lipca 2009

Czujesz miętę?




Mięta już pojawiła się na moim blogu w MIĘTONÓWCE, jako orzeźwiający dodatek do jabłek i soku ananasowego. Tam wspomniałam o pochodzeniu mojej ogródkowej mięty pieprzowej. Ale tak naprawdę mięta pieprzowa jest miksem międzygatunkowym.
Najstarszą jest ta zielona. Znana była w medycynie chińskiej, używana do balsamowania zwłok w Egipcie, jest obecna w mitologii greckiej i w Nowym Testamencie. W zamierzchłych czasach uważano, że pobudza mózg do myślenia (w tej chwili powinnam wypić chyba jakiś napar!) i dlatego uczniowie rzymskich filozofów uwieńczali nią skronie. Hipokrates, Paracelsus i Avicenna doceniali ją jako lek na różne dolegliwości. W średniowieczu miętę przykładano na miejsca po ukąszeniach szerszeni i pszczół, czego w praktyce nikomu nie życzę :)

Mięta inspiruje nie tylko w kuchni, ale również w modzie. W swojej wiosennej kolekcji inspirowanej latami 90. Stella McCartney zaprojektowała kilka zestawów zbudowanych na mięcie od stóp od głów. Alber Elbaz zaś proponuje miętę w odcieniu cukierkowym wypuszczając na wybieg kobiecą mini z seledynowym dołem. Kolory balansujące między słodką pistacją, a orzeźwiającą miętą. Oczywiście mężczyźni stwierdziliby, że mięta to roślina a nie kolor, podobnie jak i śliwka (a co to w ogóle jest fuksja! ). Jak dla mnie mięta, to mięta, a kolor raczej: 50/0/31/0 jaśniejsza lub ciemniejszy odcień: 64/0/42/0.

Ja również zakombinowałam z miętą i... to chyba za bardzo. Zakombinowane to dobre słowo w tym przypadku ponieważ zmiksowałam liście mięty z syropem imbirowym i sokiem cytrynowym.
Pomyślałam sobie, że to będzie doskonała mikstura jako dodatek do zimnej wody nie tylko na poranne mdłości, ale chorobę lokomocyjną (to coś w szczególności dla mnie) i dla orzeźwienia. Dlatego moją miętowo-imbirowo-cytrynową miksturę zamroziłam w foremce do lodu. Po zamrożeniu czas na test i zdjęcia.

Wyszło nieźle, powiedziałabym orzeźwiająco! Do szklanki wody taki lód jest super. Jedyny minus jaki odkryłam w trakcie rozpuszczania się miksturowych kostek lodu (chociaż nie wszystkim testującym może to przeszkadzać) to pływające "śmietki" zmiksowanych liści mięty, niczym fusy. Jeszcze zimne unoszą się na powierzchni, więc zanurzona słomka rozwiązuje sprawę, ale w miarę ocieplania się płynu - opadają na dno, wtedy trzeba pić normalnie... ale najlepiej... przecedzić miksturę przed zamrożeniem (to z pewnością zrobię następnym razem), bądź pić póki zimne i orzeźwiające. Zatem... smacznego!


Mając taki zapas mięty poszukałam trochę przepisów z dodatkiem mięty. Oto i one:


Kule serowo-miętowe do piwa.
Rozdrobniony biały ser– 1-2 żółtka– świeże liście mięty– sól, pieprz.
Uformować niewielkie kulki. Piec krótko w piekarniku w temp. ok. 120 st. C.

Koktajl Mohito(ulubiony napój E. Hemingwaya)
Miałki cukier (fajnie, jeśli byłby to cukier trzcionowy, a nie biały) – 1 łyżka, sok z cytryny – ok. 7 g wymieszać.
Dolać kieliszek Hawana Club (58 g) lub innego alkoholu (np. wódki), wrzucić kilka kostek lodu. Przelać do wysokiej szklanki, dopełnić wodą sodową, dodać 2 krople goryczki (np. piołunówki), dorzucić gałązkę mięty.

Napar miętowy
(przeciw dolegliwościom żołądka, jelit i trzustki)Dwie łyżki mieszanki ziołowej, w której skład wchodzą: (po 50 g) mięta pieprzowa, ziele tysiącznika, korzeń mniszka lekarskiego oraz łopianu, zalewamy 500 ml wody i doprowadzamy do wrzenia. Po 5 — 10 minutach przecedzamy. Pijemy rano i wieczorem.

Nalewka
(doskonała na trawienie)100 g suszonych liści zalewamy 0,5 litra 70-procentowego spirytusu i odstawiamy na co najmniej 7 dni. Pijemy 10 do 20 kropli trzy razy dziennie w zaburzeniach trawienia, jako środek żółciopędny i po jedzeniu w bólach brzucha, wzdęciach, zgadze, przy odbijaniu, nerwobólach, bólach stawowych i mięśniowych, a także jako środek uspokajający.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz