Oto i Pan Kurak i jego żona. Wylądują za miesiąc na Wielkanocnym stole.
Nie ma zajęć ceramicznych bez ptasiora... to już chyba kiedyś mówiłam... :)
Co prawda jeszcze mamy post, a ja już zdążyłam ulepić pierwsze ceramiczne jaja i poszkliwić moje ptaki - niby kuraki.
Testowałam moje nowe szkliwo (czerwień kardynalska), które niestety trochę popłynęło. Efekt myślę, że mógłby być bardziej tragiczny jeśli taka ilość jak spłynęła mi z grzebienia, spłynęłaby z dzioba na brzuszek...
Jak zwykle, piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńByłam na finisażu.
Chyba będę w sobotę rano w pracowni :o)
Jestem absolutnie zakochana w kurakach!!! Te grzebienie... te oczy....
OdpowiedzUsuńPan Szydełko (choć trochę z innej branży) chciałby wyróżnić wszystko, co pozlepiane:)
http://panszydelko.blogspot.com/