poniedziałek, 8 lutego 2010

Teren diabła Timanfaya



Punktem obowiązkowym w czasie wizyty na Lanzarote jest Park Narodowy Timanfaya. Jest to obszar ponad 5 tys. hektarów, który został wyznaczony dzięki staraniom Cesara Manrique`a w 1974 r. Jest to obszar pokryty zastygłą lawą, tufem i kamieniami, z którego wyrastają wierzchołki wulkanów – krajobraz niebywały, zupełnie inny niż wcześniej widziałam – jak czarna, ostra w dotyku pustynia.

Będąc w okolicy Puerta de Mujeres pisałam, że to teren czarno-zielony – tam roślinność zdążyła się zadomowić w przeciwieństwie do terenu Parku Narodowego Timanfaya. Przyczyną jest całkiem niedawna aktywność wulkanów. W 1730 r. rozpoczęły się trwające 25 lat erupcje. Większość ludności uciekła na północ wyspy. Ostatnie erupcje miały miejsce w 1824 r. Od tamtego czasu, aż do lat 70. obszar ten był tylko eksplorowany przez naukowców - nie było nawet dróg.

Dopiero za sprawą wyżej wspomnianego artysty, który jednocześnie dbał o zachowanie nienaruszonego stanu wyspy powstał Park Narodowy, droga i restauracja El Diablo, dla której Manrique zaprojektował logo – diabła Timanfaya, który stał się symbolem nie tylko samej restauracji, ale parku i całej wyspy.











Ciężko ocenić skalę tego plateau, ale to kilkaset metrów, a niekiedy kilometry ostrego i twardego żużlu. Na spacer warto założyć górskie buty.

Ten czarny wulkan swój kolor zawdzięcza swoim sąsiadom. W czasie aktywności opadający pył wulkaniczny został spychany przez wiatr od oceanu w głąb wyspy.





Najwyższe wulkany – widoczne na zdjęciach – to Montanas de Fuego – Góry Ognia, które były aktywne w XVIII w.


Park można zwiedzić na kilka sposobów, a dokładnie na 3 :], ponieważ nie jest do niego tak łatwo się dostać bez samochodu, a po drugie nawet jak już tam dotrzemy, to nie można po terenie zalanym przez lawę (czyli cały teren oprócz jedynej asfaltowej drogi) chodzić samemu. Wycieczki piesze są możliwe wyłącznie z przewodnikiem i jak się okazało nie są popularne – korzysta z nich ok. 1-5% turystów przybywających do Parku.


Przystanki autobusowe są niestety zbyt daleko oddalone od wejścia do parku, aby wybierać ten środek transportu. Najbliższe: Yaiza, czy rondo w La Hoya i Montana Blancha, to zbyt odległe miejscowości, aby oprócz spaceru od autobusu dokładać sobie spacer po żużlowej pustyni, a raczej asfaltowej drodze, bo po parku bez przewodnika to niemożliwe.

Najbardziej popularna i najprostsza metoda to wycieczka fakultatywna autokarem drogą Ruta de los Volcanes. Podczas godzinnej ponoć wycieczki słucha się opowieści w różnych językach na temat parku i niestety to co zadecydowało, że na taką wycieczkę się nie wybraliśmy, to fakt, że z autokaru w ogóle się nie wysiada… Druga możliwość do Ruta de los Camelos – przejażdzka podobna tylko na wielbłądach, z których także się nie z siada – ta opcja absolutnie odpadła – kiepska atrakcja jak dla mnie.


Na szczęście udało nam się znaleźć byłego pracownika Parku Narodowego - Marcelo, z którym wybraliśmy się na pieszą wycieczkę. Po 5 latach pracy w PN Timanfaya założył on swoją firmę (www.canarytrekking.com) i organizuje wyprawy piesze po tym chronionym terenie.


W kamieniach powulkanicznych można znaleźć piękne zielone kamienie półszlachetne – oliwiny.

Gęstsza lawa przesuwając się powoli zastygała, a w jej wnętrzu bardziej rozgrzana i rzadsza toczyła korytarze, którymi można poruszać się z plateau aż do wierzchołka wulkanu.

3 komentarze:

  1. Grzeją mnie Twoje zdjęcia w tym warszawskim syfie. Dzięki za wirtualną podróż. Marzyła mi się Teneryfa w tym roku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłem tam w marcu tego roku i strasznie żałowałem, że nie da się zwiedzać parku pieszo (tak przynajmniej myślałem). Kiedy czytając ten artykuł dowiedziałem się, że jest to jednak możliwość aż podskoczyłem z radości. Dzięki wielkie za tą informację, następnym razem na pewno wybiorę się zwiedzać park pieszo. A następny raz będzie, ponieważ nie ma innego miejsca na świecie do którego tak bardzo chciałbym wrócić... po prostu inny świat... sama Lanzarote jest miejscem cudownym i czystym, nie skażonym syfem cywilizacji, mimo jakże wielkiej ilości turystów jadących tam po to żeby się nachlać i zostawić gdzieś śmiecia. Większość ludzi to wirusy i wrzody tej planety, dziękuje im jednak za samoloty:) Dzięki nim się tam dostałem:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie tak jak Leszek pisze, Park Timanfaya to inny świat, księżycowy krajobraz, wrażenie bezcenne, niestety byłem tylko na wycieczce objazdowej dlatego mnie pozostało zwiedzanie parku autokarem i oglądanie krajobrazu za szyby, ale i tak wrażenie pozostaje. Ja osobiście polecam.

    OdpowiedzUsuń