Stefania w Nowym Jorku czuje się jak ryba w wodzie... a raczej jak mewa w powietrzu. Stała bywalczyni Central Parku i pobliskiej Piątej Alei. Tradycyjnie zatrzymała się w hotelu Plaza gdzie wypiła szklaneczkę whisky w Oak Room niczym Ringo Star.
Skruszona wróciła niedawno na warszawską Pragę i grzeje skrzydełka w domowym zaciszu. Zanim zasnęła wyznała mi, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej...
Fajne te Twoje prace! Jest w nich jakaś radosć, czasem subtelnie przedstawiona! Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!:)
OdpowiedzUsuńLubię te Twoje opowieści o perypetiach glinianych stworkow.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
bardzo sympatyczna ta stefania :) milo bylo mi ja poznac ;)
OdpowiedzUsuńmi się wydaje że ona coś ukrywa ... nie opowiadała jak rozrabiała w nocnych klubach ?
OdpowiedzUsuńprzypalę ją trochę, to wszystko wygada :]
OdpowiedzUsuńa może ma nawet ukryty tatuaż - pamiątkę z wojaży ?
OdpowiedzUsuń